Niedzielna polecajka
Co niedzielę polecam tekst, który warto przeczytać
Europa obawia się, jakie skutki dla jej gospodarki przyniesie prezydentura Trumpa. Jego zapowiedzi nałożenia ceł na Unię Europejską tylko te obawy potęgują. Jednak zamiast ograniczać się do załamywania rąk, Europa powinna potraktować tę sytuację jako okazję do przebudzenia z dogmatycznej drzemki i gruntownego przemyślenia swojego podejścia do gospodarki.
Dwa tygodnie temu francuski ekonomista Gabriel Zucman zaproponował nowe rozwiązanie w polityce podatkowej. Od razu zaznaczam, że nie spodziewam się, by w najbliższych latach ktoś w Europie wprowadził jego plan w życie. Nie jestem nawet przekonany, czy to najlepsze z dostępnych rozwiązań, które mogą znaleźć się na stole. Ale Zucman przynajmniej coś na ten stół położył. I jego rozwiązanie ma tę zaletę, że jest z gatunku ofensywnych, a nie defensywnych.
Zamiast biadolić nad Trumpem i tęsknić za czasami Obamy, Busha juniora czy Clintona, proponuje nowe podejście.
Oto fragment jego tekstu dla „Guardiana”:
„Trzeba pilnie przemyśleć międzynarodowe relacje gospodarcze – spokojnie, ale radykalnie. Najlepszym rozwiązaniem byłaby polityka, która zatrzyma i odwróci skutki konkurencji podatkowej, rosnących nierówności i kryzysu klimatycznego. Nowe zasady globalnej gospodarki pozwalałyby krajom importującym nakładać podatki na duże, słabo opodatkowane zagraniczne korporacje oraz ich miliarderów-właścicieli.
Jak by to działało? Weźmy Teslę. Załóżmy, że firma nie płaci podatków dochodowych ani węglowych w USA, ale 5% jej sprzedaży przypada na Wielką Brytanię. W takim przypadku brytyjski skarb państwa obliczałby, ile Tesla powinna zapłacić, gdyby podlegała tamtejszemu systemowi podatkowemu, a następnie pobierałby 5% tej kwoty. Podobnie Elon Musk zapłaciłby podatek proporcjonalny do tej części swojego majątku, która pochodzi z brytyjskiego rynku (około 5%, bo jego fortuna opiera się głównie na akcjach Tesli).
To rozwiązanie ma charakter eksterytorialny, bo kraje nakładałyby swoje standardy podatkowe na zagraniczne firmy w zamian za dostęp do rynku. Ale może to być skuteczny sposób na ograniczenie nierówności i ochronę planety.
W przeciwieństwie do tradycyjnych ceł taka forma protekcjonizmu – nazwijmy ją „protekcjonizmem interpozycyjnym” – mogłaby przynieść pozytywne skutki. Gdy kraje o dużych rynkach konsumenckich, jak Wielka Brytania, zaczną pobierać podatki od firm unikających ich gdzie indziej, inne państwa przestaną oferować ulgi. Wyścig na dno zamieni się w wyścig na szczyt.
W Europie nie trzeba by nawet wspólnej zgody wszystkich rządów. Wystarczy, by jedno państwo uzależniło dostęp do swojego rynku od spełniania minimalnych standardów podatkowych – tak jak robi się to w kwestiach bezpieczeństwa żywności. Zagraniczne firmy i miliarderzy, którzy nie płacą podatków, nie powinni mieć swobodnego dostępu do brytyjskiego rynku.
To więcej niż obrona przed trumpizmem. To realna alternatywa dla nieudanej polityki wolnego handlu po 1980 roku – modelu, który wyborcy coraz częściej odrzucają. To także szansa na nową erę międzynarodowej współpracy – jedyną nadzieję na przyszłość naszej planety i sposób na zatrzymanie niszczących sił nacjonalizmu, zanim będzie za późno”.
Cały tekst znajdziecie tu:
https://www.theguardian.com/commentisfree/2025/jan/20/trump-threatens-a-global-trade-war-europe-must-unleash-a-radical-alternative

