Komu szkodzi alkohol?
Krótko o tym, czego dowodzą badania na temat regulacji rynku alkoholowego
Nie mam jednoznacznego poglądu na temat alkoholu i związanych z nim regulacji, dlatego zazwyczaj nie zabieram głosu w tej dyskusji. Chciałem jednak odnieść się do argumentu, który często pada w tej debacie.
Przeciwnicy nowych ograniczeń w sprzedaży alkoholu powołują się na zasadę wolności jednostki. Ich argument brzmi mniej więcej tak:
Każdy dorosły ma prawo decydować o sobie, nawet jeśli jego wybory mu szkodzą. To jego decyzja i to on ponosi jej konsekwencje.
Na pierwszy rzut oka wydaje się to rozsądne. Nie dziwi mnie, że ktoś daje się przekonać takiej argumentacji. Demokratyczne społeczeństwo powinno poważnie traktować kwestie indywidualnej wolności.
Jednak gdy przyjrzymy się bliżej konsekwencjom spożycia alkoholu, dostrzeżemy, że ten argument pomija istotny aspekt:
Nie tylko pijący ponosi skutki swoich decyzji.
Od RPA po Nową Zelandię
Autorzy artykułu Alcohol, Violence, and Injury-Induced Mortality: Evidence from a Modern-Day Prohibition[1] analizowali, jakie były skutki wprowadzenia nagłego (i tymczasowego) zakazu sprzedaży alkoholu w Republice Południowej Afryki.
Oto ich wnioski:
„W tym artykule przedstawiamy dowody na to, że ogólnokrajowy, pięciotygodniowy zakaz sprzedaży i transportu alkoholu zmniejszył liczbę nienaturalnych zgonów o co najmniej 14 proc. To znacząca liczba ocalonych istnień. Pokazaliśmy także, że zakaz alkoholu doprowadził do wyraźnego spadku przestępstw z użyciem przemocy. Sugeruje to, że związek między alkoholem a agresją jest jednym z głównych powodów obserwowanego spadku śmiertelności.
Nasze badanie dostarcza ważnych dowodów na to, jak krótki brak alkoholu wpływa na społeczeństwo. Co ważniejsze, pokazuje, jak jego codzienna obecność zwiększa liczbę szkód wynikających z ludzkich zachowań”.
Są inne podobne badania. Na przykład Effects of restricting pub closing times on night-time assaults in an Australian city[2] .
Badacze analizowali wpływ wcześniejszego zamykania pubów w Newcastle (Australia) na liczbę napaści. W marcu 2008 r. sąd wprowadził obowiązek zamykania lokali najpierw o 3:00, a następnie o 3:30 w centrum miasta. Naukowcy porównali liczbę napaści przed i po zmianie z sytuacją w pobliskiej dzielnicy Hamilton, gdzie takich ograniczeń nie wprowadzono.
W centrum Newcastle liczba napaści spadła o 37 proc. – z 99 do 67 przypadków na kwartał. W Hamilton w tym samym czasie nie zaobserwowano istotnych zmian. Szacuje się, że nowe przepisy zapobiegały średnio 33 napaściom na kwartał.
Jeszcze jedno badanie – tym razem z Nowej Zelandii: Close proximity to alcohol outlets is associated with increased serious violent crime in New Zealand[3]
Badacze sprawdzali, czy bliskość punktów sprzedaży alkoholu wiąże się z większą liczbą poważnych przestępstw z użyciem przemocy.
Analiza danych z lat 2005–2007 wykazała, że im łatwiejszy dostęp do alkoholu, tym więcej takich przestępstw. W rejonach z największą liczbą barów i sklepów z alkoholem odnotowano nawet o 50–60 proc. więcej przestępstw niż tam, gdzie dostęp był ograniczony.
Co z tego wynika?
Sprawa jest prosta. Ludzie, którzy nadużywają alkoholu, krzywdzą nie tylko siebie, ale też innych.
Nie twierdzę, że to argument za całkowitym zakazem sprzedaży alkoholu. Współczesne demokracje często godzą się z ryzykiem skutków ubocznych, jeśli ma to prowadzić do większej swobody działań poszczególnych osób. Pytanie brzmi zawsze: gdzie leży granica? Kiedy ta swoboda stwarza społeczności na tyle problemów – i narusza swobody innych osób – że potrzebny jest jakiś rodzaj interwencji?
Odpowiedź na to pytanie zawsze będzie polityczna, bo zawsze będzie powiązana z jakąś wizją wartości.
Tak jak pisałem na początku, nie mam mocnego zdania w tej kwestii, ale jedno wydaje mi się jasne: potrzebny jest kompromis. Nie zakazujemy sprzedaży alkoholu, ale możemy minimalizować ryzyko przez szereg ograniczeń: zakaz sprzedaży w nocy, zakaz sprzedaży na stacjach benzynowych, itp.
Ludzie nadal będą mogli się napić, ale ryzyko, że komuś tym zaszkodzą, będzie odrobinę mniejsze.
[1]https://direct.mit.edu/rest/article/106/4/938/112423/Alcohol-Violence-and-Injury-Induced-Mortality
Bonjour! Votre article "Champagne contre Champagne : lequel choisir ?" est fascinant et très utile pour les amateurs. Il serait intéressant d'explorer davantage le champagne sans alcool dans vos comparaisons https://www.sans-alcool-du-vigneron.fr/collections/rose, car il offre une excellente alternative pour ceux qui recherchent le plaisir des bulles sans les inconvénients de l'alcool. Merci pour ce contenu enrichissant!
Dokładnie o tym mówi Janek Śpiewak. Od conajmniej 3 lat. Między innymi dzięki takim ludziom już niedługo wprowadzona będzie mocna prohibicja w Warszawie.